Droga Krzyżowa
„Miłość na śmierć nie umiera”. Powiedział tak kiedyś Jan Twardowski, ksiądz i poeta. Ale dramatyczne wydarzenia sprzed niemal dwóch tysięcy lat, które dotknęły Miłości, zdają się obalać intuicję księdza Jana. Spróbujmy przyjrzeć się temu, co przydarzyło się Miłości w czasie Drogi Krzyżowej. Jeśli przy końcu Drogi Krzyżowej dojdziesz do przekonania, że „Miłość na śmierć nie umiera”, to znaczy, że masz po co żyć. Bo rzeczywiście kochasz. I nie umrzesz. Nie umrą także ci, których naprawdę kochasz. Zobacz galerię
I tak 5 kwietnia zapatrzeni w Jezusa i wsłuchani w rozważania poszczególnych stacji drogi krzyżowej przygotowanych przez siostrę Andrzeję, a czytane przez wychowanków z grupy I– chłopców z pomocą wychowawców stały się modlitwą serca i pieśnią na ustach towarzysząc Jezusowi na Górę Golgota. Góry, na której mogliśmy zobaczyć i zrozumieć, że Miłość na śmierć nie umiera, ale ZMARTWYCHWSTAJE, żyje.
Na znak naszej miłości do Jezusa podczas drogi krzyżowej przyniesione do ołtarza serca utworzyły krzyż, przemiany naszych serc w kroczeniu za Jezusem w Jego ostatniej ziemskiej drodze.
Wsłuchując się w treść słów pieśni pt.: „Miłość Jezusa jest bez granic...”, w takim zamyśleniu nad miłością Jezusa do nas prosiliśmy o łaskę uzyskania odpustu zupełnego dla zmarłych z rodzin, poległych w wojnie, modląc się we wszystkich intencjach Ojca świętego Franciszka wyznaczonych na ten dzień.